BET1x2 - Serwis Bukmacherski

14 kolejkę Primera Division zainauguruje starcie dobrze spisującego się do tej pory beniaminka z Madrytu, czyli Rayo Vallecano z trzecią siłą La Liga, czyli Valencią. Oba zespoły podejdą do tego starcia w dobrej formie, dlatego możemy spodziewać się całkiem niezłego widowiska.

Po wysokim i efektownym zwycięstwie nad Realem Sociedad (4-0), w którym piłkarze Rayo obnażyli wszystkie słabe punkty rywala i perfekcyjnie wykorzystali popełniane przez niego błędy w ostatniej kolejce beniaminek zaledwie zremisował na Reyno de Navarra w Pampelunie z tamtejszą Osasuną. To ostatnie zdanie wydawać się może nieco abstrakcyjne, ale takim bynajmniej nie jest. Reyno de Navarra do łatwych terenów nie należy, a już szczególnie dla nowicjusza ligi (bo trudno nie nazwać tak zespołu, który wywalczył awans po 8 latach gry w Segunda Division i Segunda Division B). Ale tak – gracze Rayo mogą mówić o ZALEDWIE zremisowanym spotkaniu z Osasuną, bowiem to oni byli znacznie bliżej sięgnięcia po komplet punktów. Trzeba jednak zaznaczyć, że zadanie mieli nieco ułatwione, bowiem pod nieobecność dwójki najlepszych obrońców popularne Osy grały zachowawczo i raczej nie angażowały zbyt dużej liczby graczy w ofensywę. - Nasza gra jest taka sama, niezależnie od rywala - powiedział wczoraj Raul Tamudo. I trudno się nie zgodzić – podopieczni Jose Ramona Sandovala w każdym kolejnym spotkaniu opierają się na solidnej defensywie i dobrze wyprowadzanych kontratakach, niezależnie od tego, czy grają na Estadio Teresa Rivero, czy na wyjeździe i czy naprzeciwko staje Real Madryt, czy może Real Saragossa. Do spotkania z Valencią ekipa Rayo podejdzie w optymalnym składzie. Decyzją Sandovala poza kadrą znalazł się Dani Pacheco.

Pełna analiza spotkania Rayo z Valencią, oczywiście na PrimeraDivision.info!

Derbi Madrileno, te prawdziwe i jedyne, mimo że to już któreś w tym sezonie spotkanie drużyn z Madrytu, to jednak sobotnie starcie na Bernabeu to właśnie te prawdziwe madryckie derby. Jak to miało miejsce od ostatnich pięciu lat, niezależnie od miejsca rozgrywania meczu to Real podchodzi do konfrontacji jako faworyt, większy czy mniejszy, ale jednak. Nie wspominając oczywiście o tym, że grając na własnym stadionie Królewscy faworytem są zawsze, a szczerze przyznam się, że odkąd interesuję się hiszpańską piłką i grywam u bukmachera nie przypominam sobie kiedy na gospodarzy na Bernabeu płacili więcej niż dwa do jednego...

Przeczytaj całą analizę Derbów Madrytu na PrimeraDivision.info!

Ekipa FC Barcelony na Alfonso Perez przyjedzie opromieniona zwycięstwami z Saragossą (4-0) w ubiegły weekend i AC Milanem (3-2). W pierwszym z wymienionych meczów żadnej niespodzianki nie było i być nie mogło. Ci którzy liczyli na potknięcie drużyny Guardioli po meczach reprezentacyjnych srogo się zawiedli. Duma Katalonii nie zagrała idealnego meczu: w ofensywie brakowało trochę świeżości i dynamiki, a z tyłu po raz pierwszy od dawien dawna niemal optymalnie zestawiona linia defensywna (Alves, Pique, Puyol, Maxwell) kilka razy dała się zaskoczyć (głównie za sprawą Heldera Postigi oraz Lafity), to jednak prawda jest taka, że gdyby nie kilka szczęśliwych interwencji Roberto w bramce przyjezdnych, to Saragossa wracałaby do domu z jeszcze cięższym bagażem bramek. Bezpośrednio po ligowym triumfie nad rywalem z Aragonii drużyna Blaugrany pojechała do Mediolanu na spotkanie z miejscową drużyną Rossonerich o prymat w grupie H. 11-stki Milanu i Barcelony zaserwowali kibicom zgromadzonym na San Siro wspaniałe widowisko: Barcelona po samobójczej bramce Van Bommela (notabene, byłego gracza Barçy) oraz trafieniu Messiego dwukrotnie prowadziła, ale gospodarzy dwa razy doprowadzili do wyrównania za sprawą Ibrahimovica i Boatenga (bramka tego drugiego była prawdziwą okrasą meczu), ale decydujący cios zadał w końcówce meczu Xavi, którego znakomicie obsłużył wspomniany już Messi. Prasa sportowa z całej Europy rozpisywała się nazajutrz o wspaniałej postawie obydwu ekip, ale w Barcelonie pomimo prestiżowej wygranej i zapewnieniu sobie triumfu w grupie H nastroje były dalekie od euforycznych. "Zdrowie Tito jest ważniejsze niż wygrana!" - tymi słowami skwitował całe zamieszanie wokół meczu Pep Guardiola. Na początku tygodnia okazało się, że asystent trenera Blaugrany ma raka. Vilanova przeszedł już stosowną operację i w ciągu najbliższych 3-4 tygodni powinien odzyskać siły, nie mniej jednak wieść o nowotworze Vilanovy zmroziła wszystkich w obozie obecnego wicelidera ligi. Przypomnę tylko, że w marcu bieżącego roku nowotwór wykryto u Erica Abidala. Miejmy nadzieję, że tak jak w przypadku Erica u Tito wszystko potoczy się podobnie korzystnie. Do sobotniego spotkania goście podejdą w optymalnym składzie: do treningów wrócili już Adriano i Iniesta, którzy z powodu urazów nie pojechali do Mediolanu, tak więc jedynym nieobecnym do dyspozycji Guardioli piłkarzem pozostaje Affelay. Cieszy stopniowy powrót do pełni sił i formy Pedro oraz Alexisa Sancheza, którzy będą stanowili ciekawą alternatywę dla grającego ostatnio bardzo chimerycznie Villi.

Reszta analizy dostępna na PrimeraDivision.info

Po spotkaniu Osasuny z Barceloną (0-8) w jednej z kolejnych analiz pisałem w ten oto sposób: „w ostatnich sezonach liga hiszpańska uczy mnie tego, że konfrontacje z Barceloną i Realem Madryt nie są wyznacznikiem niczego. Ile to już razy drużyny dostawały baty od Wielkiej Dwójki, by w kolejnej serii zadziwiać swoją grą? Bądź na odwrót: sprawiały sensację na Camp Nou lub Bernabeu, by w następnej kolejce nie wytrzymać presji i stracić punkty z outsiderem?”. I rzeczywiście, w następnym meczach Osasuna może nie zadziwiała swoją grą, o czym mowa w powyższym cytacie, ale bynajmniej nie potwierdziła ogromnego kryzysu, jaki można byłoby wietrzyć patrząc na wynik starcia z Blaugraną.

Historia lubi się powtarzać. No, może słowo historia wydaje się być sporym nadużyciem, bo jednak w tej sytuacji nie do końca zgadzają się fakty, miejsca i drużyny, ale pomiędzy wydarzeniami z 4 kolejki i następującymi po niej tygodniami, a kolejką nr 12 i obecnym weekendem zachodzi sporo podobieństw. Przed przerwą reprezentacyjną popularne Osy zebrały bowiem lanie na Santiago Bernabeu (1-7). I znów, taka mała rada – przymknijmy oko na wynik tej konfrontacji. Dostrzeżemy obraz diametralnie różny, obraz nad wyraz solidnego ligowca, który potrafił pokonać Real Saragossa aż 3-0, zremisować na Coloseum Alfonso Perez z Getafe (2-2), czy nawet przerwać fantastyczną passę Levante (2-0). To pokazuje, że jeden wstydliwy wynik może zbytnio wpływać na ocenę drużyny.

Nie oznacza to jednak, że Osasuna przed niedzielnym starciem z Rayo pozbawiona jest trosk i zmartwień. Ekipę z Reyno de Navarra trapią bowiem poważne problemy kadrowe. I tak w spotkaniu z beniaminkiem Jose Luis Mendillibar nie będzie mógł skorzystać kolejno z Sergio Fernándeza, Roversio Rodriguesa, Marca Bertrána, Jona Echaide i Masouda Shojaei. Dla nieco mniej wtajemniczonych – Sergio, Roversio i Marc Bertran to absolutne podpory defensywy Osasuny, natomiast Masoud to podstawowy pivot, choć w obecnym sezonie nie wystąpił ani razu na boiskach La Liga i najprawdopodobniej nie wystąpi. Szczęście w nieszczęściu, że swoje urazy zdążyli wyleczyć Raitala i Lamah, a Alvaro Cejudo powraca po zawieszeniu za czerwoną kartkę.

Rayo Vallecano pokonując Real Sociedad aż 4-0 stało się sprawcą największej niespodzianki ubiegłej kolejki. Nastroje wypada jednak nieco stonować, bowiem moim zdaniem zwycięstwo to było bardziej efektem katastrofalnej postawy gości i czerwonej kartki dla nich już na początku spotkania, aniżeli fenomenalnej formy Rayo. Beniaminkowi trzeba jednak oddać to, co należyte – potrafił bowiem znakomicie wykorzystać słabszą postawę rywala. Przed spotkaniem z Osasuną trener Sandoval ma świetną sytuację kadrową – po kontuzjach wrócili bowiem Tamudo i Pedro Botelho, natomiast po zawieszeniu za kartki Alejandro Arribas.

Patrząc na potencjał obu ekip i fakt, że Osasuna na „własnych śmieciach” jest drużyną niezwykle groźną można byłoby pokusić się o typowanie jej zwycięstwa. Nie pozwalają na to jednak osłabienia w obronie w ekipie gospodarzy oraz powroty do składu Rayo trójki kluczowych zawodników.

Typ: NO BET

Resztę analiz znajdziecie na www.primeradivision.info!

Po spotkaniu Osasuny z Barceloną (0-8) w jednej z kolejnych analiz pisałem w ten oto sposób: „w ostatnich sezonach liga hiszpańska uczy mnie tego, że konfrontacje z Barceloną i Realem Madryt nie są wyznacznikiem niczego. Ile to już razy drużyny dostawały baty od Wielkiej Dwójki, by w kolejnej serii zadziwiać swoją grą? Bądź na odwrót: sprawiały sensację na Camp Nou lub Bernabeu, by w następnej kolejce nie wytrzymać presji i stracić punkty z outsiderem?”. I rzeczywiście, w następnym meczach Osasuna może nie zadziwiała swoją grą, o czym mowa w powyższym cytacie, ale bynajmniej nie potwierdziła ogromnego kryzysu, jaki można byłoby wietrzyć patrząc na wynik starcia z Blaugraną.

Historia lubi się powtarzać. No, może słowo historia wydaje się być sporym nadużyciem, bo jednak w tej sytuacji nie do końca zgadzają się fakty, miejsca i drużyny, ale pomiędzy wydarzeniami z 4 kolejki i następującymi po niej tygodniami, a kolejką nr 12 i obecnym weekendem zachodzi sporo podobieństw. Przed przerwą reprezentacyjną popularne Osy zebrały bowiem lanie na Santiago Bernabeu (1-7). I znów, taka mała rada – przymknijmy oko na wynik tej konfrontacji. Dostrzeżemy obraz diametralnie różny, obraz nad wyraz solidnego ligowca, który potrafił pokonać Real Saragossa aż 3-0, zremisować na Coloseum Alfonso Perez z Getafe (2-2), czy nawet przerwać fantastyczną passę Levante (2-0). To pokazuje, że jeden wstydliwy wynik może zbytnio wpływać na ocenę drużyny.

Nie oznacza to jednak, że Osasuna przed niedzielnym starciem z Rayo pozbawiona jest trosk i zmartwień. Ekipę z Reyno de Navarra trapią bowiem poważne problemy kadrowe. I tak w spotkaniu z beniaminkiem Jose Luis Mendillibar nie będzie mógł skorzystać kolejno z Sergio Fernándeza, Roversio Rodriguesa, Marca Bertrána, Jona Echaide i Masouda Shojaei. Dla nieco mniej wtajemniczonych – Sergio, Roversio i Marc Bertran to absolutne podpory defensywy Osasuny, natomiast Masoud to podstawowy pivot, choć w obecnym sezonie nie wystąpił ani razu na boiskach La Liga i najprawdopodobniej nie wystąpi. Szczęście w nieszczęściu, że swoje urazy zdążyli wyleczyć Raitala i Lamah, a Alvaro Cejudo powraca po zawieszeniu za czerwoną kartkę.

Rayo Vallecano pokonując Real Sociedad aż 4-0 stało się sprawcą największej niespodzianki ubiegłej kolejki. Nastroje wypada jednak nieco stonować, bowiem moim zdaniem zwycięstwo to było bardziej efektem katastrofalnej postawy gości i czerwonej kartki dla nich już na początku spotkania, aniżeli fenomenalnej formy Rayo. Beniaminkowi trzeba jednak oddać to, co należyte – potrafił bowiem znakomicie wykorzystać słabszą postawę rywala. Przed spotkaniem z Osasuną trener Sandoval ma świetną sytuację kadrową – po kontuzjach wrócili bowiem Tamudo i Pedro Botelho, natomiast po zawieszeniu za kartki Alejandro Arribas.

Patrząc na potencjał obu ekip i fakt, że Osasuna na „własnych śmieciach” jest drużyną niezwykle groźną można byłoby pokusić się o typowanie jej zwycięstwa. Nie pozwalają na to jednak osłabienia w obronie w ekipie gospodarzy oraz powroty do składu Rayo trójki kluczowych zawodników.

Typ: NO BET

Po pasjonującą analizę spotkania Valencia - Real zapraszamy na PrimeraDivision.info - od kibiców, dla kibiców.

Dodam, że spotkanie pozostawione jest bez typu...

Sukcesywnie pojawiają się tam również niedzielne analizy i będą tam pewnie szybciej niż zdążymy je przerzucić tutaj.

Z pozdrowieniami dla wszystkich czytelników Bet1x2.net,

Zespół PrimeraDivision.info!

Kolejkę w ten weekend rozpoczynamy starciem na El Madrigal. Zarówno Łodzie jak i Beticos są w dołku, nie tylko mentalnym, ale przede wszystkim sportowym.

Gospodarze od dłuższego czasu zmagają się z kontuzjami w składzie przez co Garrido musiał lekko zmienić dotychczasowy styl gry Villarreal, co nie tylko wpłynęło niekorzystnie na widowiskowość, ale głównie na dorobek punktowy. Wystarczy wspomnieć, że gospodarze dzisiejszego spotkania wygrali ledwie dwa mecze w tym sezonie, na pocieszenie - oba u siebie i oba w stosunku 2-0.

Goście natomiast po świetnym początku zanotowali serię aż 6 kolejnych porażek, a jedynym pozytywem jest bezbramkowy remis w ostatniej kolejce z Malagą. Pepe Mel ma do dyspozycji Roque Santa Cruza i Javi Chicę. Dla kontrastu, jego vis'a'vis musi sobie radzić bez Rossiego, Caniego, Nilmara i Zapaty, a do składu wrócili mu Senna i Marchena, a możliwy choć niepewny jest występ Camunasa.

Patrząc na ostatnie "wyczyny" obydwu ekip, słaby poziom sportowy i problemy kadrowe gospodarzy skłaniałbym się do typu w stronę gości, problem polega jednak na tym, że nie potrafią oni odnaleźć tej magicznej iskierki jaką posiadali na początku sezonu. Z tego też względu kompletnie odpuszczam, bo Villarreal u siebie grać potrafi, natomiast Betis nie przekonuje. Historia pierwszoligowych spotkań również nie przemawia na korzyść żadnego z dzisiejszych konkurentów.

NO BET